Frey Danuta - Broszka z zielonych kamieni(1).pdf
| Frey Danuta - Broszka z zielonych kamieni(1).pdf Rozmiar 0,9 MB |
Jest brzydko. Ziąb, deszcz, ludzie okutani w płaszcze, z czerwonymi zmarzniętymi rękami. Świat jest ponury, bury i przaśny. Świat tzw. prywaciarzy – którzy, zamiast pracować uczciwie „na państwowym”, rozkręcają swoje mętne interesiki, na pewno niezgodne z prawem (bo każdy prywaciarz to złodziej). A prywatnej inicjatywy pani Frey nie lubi jak rzadko kto. Mamy pana Zelmana, współwłaściciela nieźle prosperującej prywatnej firmy, wytłaczającej pocztówki dźwiękowe. Ma pieniądze, ale szczęścia mu nie dają – nie dogaduje się z drugą żoną, ani z jej synem z pierwszego małżeństwa, garsonierę (no, wynajmowaną kawalerkę w blokowisku, brzydko umeblowaną i niewygodną) współdzieli z większością znajomych. Żona nie jest już pierwszej świeżości, poza tym o siebie za bardzo nie dba („Zakręcone na lokówki włosy, ukryte pod ciemną ażurową siatką, wypuszczały tu i ówdzie rudawe pędy. W odrobinę wulgarnej twarzy, która kiedyś z pewnością musiała być ładna, z wiekiem jednak nabrała zwiotczałej obwisłości, mrugały niebieskie oczy, obramowane powiekami o nienaturalnie czarnych, sztywnych od tuszu, przykrótkich rzęsach”), nie dziwi więc, że naturalną koleją rzeczy dla pana Zelmana było zaopatrzenie się w kochankę – maturzystkę Ulę (nie był to oczywiście jego pierwszy krok z drogi małżeńskiej cnoty). Sielanka nie trwa długo, kochankę ktoś zamordował. Zważywszy na to, że w garsonierze bywało pół Warszawy – była kochanka Zelmana i jednocześnie żona jednego z dwóch współpracowników w firmie, piosenkarka Bożena Horn, wraz z aktualnym kochankiem czy drugi ze współpracowników, podstarzały satyr Giziński, który spotykał się z płatnymi kochankami z dala od domowych pieleszy.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plbiegajmy.pev.pl